wtorek, 24 lipca 2012

Rozdział 2



 Ze snu wyrwało mnie wrażenie, że coś uderzyło w ziemię. Nie przejąłem się tym specjalnie i nie wstając poszedłem dalej spać. Jednak znowu to usłyszałem. Brzmiało, jak upadający na ziemię kawał blachy. Pomyślałem że to jeden z robotów spadł ze schodów, ale postanowiłem to sprawdzić. Podniosłem głowę i zobaczyłem swoje odbicie w panelu holograficznego monitora. No cóż. Krótko ujmując mógłbym spokojnie pisać na moich policzkach. Znowu usłyszałem ten łomot. Zdawało się że dochodził gdzieś z zewnątrz. To było dziwne. Założyłem płaszcz, wziąłem nocny wizjer i wyszedłem.

 W lesie trudno to ocenić, ale zdawało mi się, że dźwięk pochodził od strony trasy dojazdowej do miasta. Szedłem jakieś 5 minut wyraźnie zbliżając się do źródła. Wyszedłem na dość szeroką polną dróżkę, o której nie miałem wcześniej pojęcia. Rozejrzałem się na szybko, lecz nic nie zobaczyłem...Nie zaraz...Z prawej coś było, przyjrzałem się bliżej i zobaczyłem rozmytą sylwetkę czegoś...nie wiem czego.

 Zdjąłem wizjery i moim oczom wyraźnie ukazała się wielka, jak dwupiętrowy dom, i masywna maszyna. Wyglądał jak te roboty z filmów i gier, ale to chyba niemożliwe. Nigdy nie słyszałem by istniały na prawdę. Miał dwie duże nogi, korpus z masą oznaczeń i kilkoma antenami, zaś w miejscu rąk ogromne działa. Nie przyjrzałem mu się dobrze, logika zniknęła a w jej miejscu pojawiły się zdumienie i zaskoczenie. Jedyne co byłem wstanie zrobić patrząc się na TO COŚ to powiedzieć:
 - Ło kurwa- i to był zły pomysł.

 Kolos zatrzymał się a korpus odwrócił o 180 stopni. Wycelował we mnie swoje bronie i błysnął jasnymi jak słońce reflektorami.
 - Kim jesteś i co tu robisz- Usłyszałem zniekształcony męski głos.
 Myślałem że się zaraz posram ze strachu i że to już mój koniec, ale rozum zaczął wracać:
 - PROSZĘ NIE STRZELAJ, ja nic nie zrobiłem, chciałem tylko sprawdzić co to był za hałas.-Powiedziałem drżącym z przerażenia głosem.
 - Pytam ostatni raz. Kim jesteś i co tutaj robisz- Był już wyraźnie podirytowany.
 Łzy napłynęły mi do oczu skuliłem się i położyłem ręce na karku, po czym ze strachem odpowiedziałem już spokojnie, ale nadal z przerażeniem w głosie:
 - Jestem Adam Walander. Mieszkam jakieś pięć minut drogi stąd. Obudził mnie dźwięk kroków, tego...czegoś, więc przyszedłem sprawdzić co je wydaje. Naprawdę nie chciałem zrobić nic  złego.-
 - Jesteś więc jesteś tylko cywilem?- Słychać było że jest zaskoczony.
 - Tak. Proszę. Nie zabijaj mnie. Nikomu nic nie powiem. Nic nie widziałem.- Gdy to powiedziałem, popłakałem się.

 Nie zdążył odpowiedzieć. Odwrócił się gdy tylko skończyłem, wyłączył reflektory a za chwilę przestał być słyszalny szum, dochodzący z wnętrza stalowej bestii. Stał nieruchomo, wyraźnie na coś czekał.
 Nadal byłem skulony, ale z ciekawości przestałem płakać i zacząłem się wsłuchiwać w ciszę. Usłyszałem dźwięk silnika odrzutowego, gdzieś na niebie, ale nie widziałem świateł samolotu. To coś przemieszczało się wokół, po czym zatrzymało się niedaleko nas. Chwile latało w miejscu i odleciało. Gdy tylko dźwięk ucichł, mech ponownie został włączony. Jednak latający obiekt powrócił i bardzo szybko przeleciał nad nami.
 - Cholera. Połapali się- Powiedział pilot mecha.
 Rozpoczął ostrzał z szybkostrzelnego działka gdzieś w powietrze. Nieznany pojazd szybko odpowiedział dwiema rakietami.
 - Szybko. SPADAJ STĄD!- Prawdopodobnie powiedział do mnie
 Jednak wszystkie te wydarzenia sprawiły, że nie byłem w stanie poruszyć się choćby o centymetr. Dalej siedziałem skulony w tym samym miejscu i ryczałem ze strachu.
 - Ja pierdolę, zginę tutaj-
 Rakiety zostały zniszczone nim spotkały się z celem, cokolwiek nim było.
 Nieznany samolot wykonał zwrot i zaatakował z innej strony, salwą z karabinu. Tym razem pilot robota nie mógł się obronić, i maszyna została trafiona w tył, po czym upadła na ziemię i ucichła, pojazd latający gdzieś zniknął.

 Podniosłem się z ziemi i zacząłem się rozglądać. Przeczuwałem że coś jest nie tak. Podszedłem niepewnie do mecha, zobaczyć co z pilotem. Mimo że do mnie celował i byłem nadal okropnie przerażony, wygrała moja ciekawość. Wspiąłem się po nim i zacząłem myśleć jak go otworzyć. znalazłem żółtą dźwignię, którą niewiele myśląc pociągnąłem. Maszyna zaczęła syczeć, wydała z siebie kilka mechanicznych kliknięć i po chwili otworzyła się kabina pilota. On sam siedział zakrwawiony na fotelu. Był czarny i miał dość muskularną budowę ciała. Ubrany był w niebieski uniform. Otworzył swoje ciemnoniebieskie oczy i spojrzał na mnie zmęczonym spojrzeniem. W tej chwili ponownie mnie zamurowało. Zaczął mówić zachrypniętym głosem.
 - W środku... jest bardzo ważny ładunek...- Wziął kilka płytkich oddechów -...Naciśnij niebieski guzik... powiedz im co się stało...-

 Zaczął przeraźliwie i ciężko kaszleć krwią po czym dostał drgawek. Chwilę potem przestał już w ogóle się ruszać. Nie miałem pojęcia co robić. Właśnie na moich oczach zginął człowiek, i to z mojej winy. Jego spojrzenia nie zapomnę do końca życia. Wyrzuty sumienia jednak nie trwały długo. Powrócił dźwięk silnika samolotu. Szybko nade mną przeleciał i zniknął. Nie miałem lepszego wyboru. Albo coś zrobię, albo i tak zaraz mnie zabiją.

 Bez dalszego myślenia zacząłem wydobywać ciało z kabiny, ale nie było to łatwe, ponieważ było śliskie od krwi. Chciałem je ostrożnie przenieść na ziemię, ale wyślizgnęło mi się i spadło z kadłuba. "Później po Ciebie wrócę" powiedziałem w duchu. Usiadłem na mokrym i czerwonym fotelu pilota a kabina zamknęła się sama.

 W środku było ciemno, ale zaraz zapaliły się diody, oświetlające wnętrze. Były tu cztery wyświetlacze. Dwa zajmowały prawie cały przedni panel, trzeci na lewym panelu, a ostatni na prawym. Fotel, nie licząc tego że mokry od krwi, był bardzo wygodny. Sam się dopasował do mojej budowy, a podpórki na łokcie obniżyły.

 Nie widziałem wiele przycisków, i żaden nie był niebieski. Spostrzegłem, że nade mną jest jeszcze jeden, górny panel, a na nim kilka przełączników podpisanych Główny obwód, Bateria, Komputery, Radio, Obwód rezerwowy, Reaktor, Chłodzenie reaktora. Było jeszcze kilka innych, ale już ich nie czytałem. Postanowiłem przełączyć cztery pierwsze na pozycję włączone. Zabłysły wyświetlacze na przednim i prawym panelu. Te pierwsze pokazywały mnóstwo informacji, których nie potrafiłem zrozumieć. Na prawym wyświetlała się jakaś lista. Widniała na niej pozycja Komunikator.
 "Może ekran jest dotykowy?" Pomyślałem i palcem wybrałem wcześniejszą opcję. W miejscu listy pojawiło się kilka wirtualnych przycisków. Jeden z nich był niebieski i podpisany kanał awaryjny.
 "To chyba o tym mówił."
Wcisnąłem go.

 Usłyszałem szum, który po chwili ucichł i został zastąpiony kobiecym głosem:
 - Jednostka 7D słyszysz mnie?. Straciliśmy cię z radaru na chwilę, ale twój sygnał wrócił na kanale awaryjnym. Co tam się stało?- Mówiła spokojnie, chyba o niczym nie wiedziała. Nie miałem pojęcia co powiedzieć, siedziałem więc cicho.
 - Jednostka 7D słyszysz mnie? Jest tam kto?- Tym razem jej głos był bardziej natarczywy. Postanowiłem coś z siebie wydobyć.
 - Eeee Halo.?.- Powiedziałem niepewnie.
 - Wzorzec głosu się nie zgadza. Kim jesteś i co robisz w tej maszynie.!?- Teraz to już była zaskoczona i pewnie zła. Nie miałem wyjścia, więc powiedziałem pokrótce co się wydarzyło.
 - Więc jesteś cywilem.?.-
 - Tak-
 - W porządku. Siedź i niczego nie ruszaj!- Rozkazała stanowczym głosem.

 Przez krótką chwilę nic się nie działo, po czym na lewym panelu, pojawił się licznik, odliczający czas od 10:00. Znowu usłyszałem głos tej kobiety:
 -Za 10 minut pojawi się pomoc. Pozostały czas zobaczysz na wyświetlaczu po lewej. Nic nie rób do tego momentu!-
 -Dobrze...-

 Siedziałem przestraszony i myślałem co zrobią, gdy mnie znajdą. Zamkną? Zabiją? Czy może coś innego? Zegar odliczył jedną minutę i dwadzieścia-pięć sekund, po czym usłyszałem dwa głośne, krótkie piknięcia. Przedni, lewy wyświetlacz zmienił obraz na coś, co wyglądało jak rzut z radaru. Była tam czerwona sylwetka samolotu, która szybko zbliżała się do środka.
 -Co się dzieje?- Zapytałem głośno.
 -Zbliża się do ciebie wrogi pojazd latający.- Oznajmiła poważnym tonem. - Prawdopodobnie myśliwiec przechwytujący OSA. Musimy przejąć zdalną kontrolę nad mechem.-
 Pod licznikiem pojawił się napis:

Przejęcie systemu!
Zezwolić? 
Zezwól        Odmów


 - Potwierdź przejęcie!- Nakazała
 Wybrałem pozycję Zezwól
 Usłyszałem mechaniczny, głos komputera oznajmujący, że przejęcie zostało zakończone
 - W porządku. - Powiedziała z wyraźną ulgą. - Mecha będzie pilotował doświadczony pilot. Oddaję kontrolę do stanowiska symulacyjnego!-

 Maszyna zaczęła wydawać z siebie dźwięk podobny do, włączającego się starego odkurzacza. Zaświeciły się kontrolki reaktora a całość delikatnie wibrowała. Robot zatrząsł się i zaczął przechylać. Postanowiłem zapiąć pasy. Było wyraźnie czuć że wstaje i obraca się. Nadal czułem wielki strach, ale pojawiło się również podniecenie i radość. Trochę mnie ten fakt zaniepokoił, ale odwrotu już nie było.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz