wtorek, 24 lipca 2012

Rozdział 3




Osłona kabiny stała się przeźroczysta. Chyba po to bym mógł zobaczyć co się dzieje. Nie jestem pewien, czy widziałem to samo, co pilot siedzący w symulatorze, czy to co ON chce żebym zobaczył. To jednak nie było w tedy ważne. Liczyło się to, że mogłem teraz zobaczyć maszynę wroga. Na "szybie" pojawił się obraz powiększonej OSY i zrozumiałem skąd taka nazwa.

Pojazd był znacznie szerszy z tyłu i węższy z przodu. W środku znajdowało się przewężenie. Nie miał skrzydeł, więc nie był to układ delty. Na spodzie umieszczone były wyloty silników ciągu pionowego, co pozwalało mu unosić się bez skrzydeł. Sprawiało to że nie był cichy, i wydzielał sporo ciepła, ale był to myśliwiec przechwytujący. Zapewne używany, gdy wróg dobrze wiedział że będzie miał przerąbane.

Licznik pod obrazem myśliwca szybko zbliżał się do zera. Musiał obrazować odległość.

- Co zamierzacie zrobić?- Zapytałem
- Tak ciężko się domyśleć?- Odpowiedział mi męski głos. Ta osoba była bardzo pewna siebie. - Będziemy walczyć.-
- Walczyć?- Nie wiem jak opisać mój wyraz twarzy, gdy to usłyszałem. Określić to mogę tylko słowem głupio. Stanowczo nie podobał mi się ten pomysł. Jednak przypomniałem sobie twarz tamtego człowieka i to co myślałem wsiadając do mecha: "Albo coś zrobię, albo i tak zginę".

- Masz jakiś pomysł?- Zapytałem.
- Trzeba wydostać się najpierw z tego lasu-
- To nie będzie nam łatwiej bronić się między drzewami?- Zaskoczyła mnie jego decyzja.
- W normalnych warunkach TAK, ale OSA jest za szybka, i nie dalibyśmy rady unikać ataków w lesie. Te drzewa utrudniają manewrowanie tym potworem.- Szybko wyjaśnił mi o co chodzi.
- Ok. Teraz rozumiem.-
- Jesteś miejscowy, prawda?- Zapytał, jednak kontynuował swoją wypowiedź. - Jak najszybciej dostać się z tond do jakiejś drogi?-
- Ammm... - Potrzebowałem chwili na zastanowienie. Nie było to proste w takich
 warunkach. - Z tond są jakieś 2 kilometry do trasy dojazdowej, ale bliżej jest kilka polnych dróżek i polana.
- Czy te dróżki prowadzą do trasy?- Upierał się przy swoim.
- Tak, ale czy zdążymy mu uciec?- Nie miałem pojęcia co kombinuje, więc wypytywałem.
- Ta kupa żelastwa nie jest taka wolna na jaką wygląda i oni o tym wiedzą, dla tego zależy im, byśmy zostali w lesie. - Wreszcie wyjaśnił mi o co chodzi, ale był tym poirytowany. - Powiesz mi wreszcie gdzie ta dróżka? - Teraz to był wyraźnie wnerwiony.
- Tak, pokażę ci na mapie, tylko jak ją wyświetlić? -
Gdy to powiedziałem, mapa okolicy pojawiła się na całej szerokości szyby kokpitu.
- Wystarczy poprosić.- Oznajmił rozbawiony głos kobiety, z którą wcześniej rozmawiałem
- Podsłuchujesz?- Zapytał pilot
- Przecież jestem kontrolerem oddziału tej jednostki.- Oznajmiła - Jak mam nie podsłuchiwać?-
- Dobra, nie ważne.- Najwyraźniej się poddał - Co z tą dróżką?-
- Już, już.- Szukałem jej chwilę, ale zaskoczyła mnie jakość zdjęcia. Nawet mojej grupie nie udawało się takich przechwycić. - Dobra. Zaznaczyłem już.-
- A umiałeś?- Udawała zaskoczoną kobieta.
- Daj już spokój Alice.- Zwrócił się pilot. - My tu wcale nie mamy przerwy.-
- Oj, a myślałam że sobie odpoczywacie Jon -
- Daj już spokój i pilnuj jakości sygnału. Nie będzie fajnie stracić tego dzieciaka.-
- Tak, tak. Ty jak zwykle się bawisz, a ja mam się gapić w monitory.- Powiedziała to z nutą ironii.

Ich rozmowa niezbyt mi się podobała, biorąc jeszcze pod uwagę fakt, że to ja byłem narażony na niebezpieczeństwo nie oni. Ale cóż. nie miałem jak teraz protestować. Może się przy tym sprzeczali, ale próbowali mi pomóc. Zegar pokazywał że zostało jeszcze ponad 6 minut. Po chwili wyszliśmy na polankę.

- No nareszcie.- Powiedział Jon. - Jest znacznie szersza niż mi się wydawało. Zmieścili byśmy jeszcze jednego mecha. Tym lepiej, będzie można rozwinąć większą prędkość.- W głosie dało się wyczuć, że był tym podekscytowany. - Lepiej trzymaj się mocno.-

Maszyna zaczęła trząść się jeszcze bardziej. Dało się słyszeć dźwięk przyspieszającej turbiny.
- Dobra. Masz pełną moc chłodzenia. Możesz włączać dopalacze.- Orzekła kontrolerka.
- Przyjąłem-

Momentalnie robot zaczął przyspieszać, a wstrząsy spowodowane ustały. "To coś unosi się nad ziemią!" Pomyślałem zaskoczony. Jego nogi były kilka centymetrów nad drogą.Prędkość z dwudziestu wzrosła do stu pięćdziesięciu. Gdybym nie siedział, tam gdzie siedziałem, to nie uwierzyłbym, gdyby ktoś mi to opowiadał. Ponownie usłyszałem Jon-a:

- No, i to ja rozumiem. Gdy tylko znajdziemy się na normalnej drodze to nawet damy radę mu uciec.- Powiedział jeszcze bardziej podekscytowany.
Jakoś zaczął wracać mi spokój. Zniknęło uczucie niebezpieczeństwa, i zaczynałem trzeźwo myśleć.
- To nie będziemy z nim walczyć?- Zapytałem zdziwiony tym co powiedział. Przecież chwilę temu chciał zniszczyć ten myśliwiec.
- Po co mamy narażać cię na dodatkowe zagrożenie, skoro teraz możemy uniknąć walki?-
- Dobra, masz rację.- Trudno było się nie zgodzić z jego tokiem myślenia.

Zbliżałem się już do trasy. Pozostało jeszcze mniej niż 5 minut. Jednak było zbyt pięknie, by było prawdziwie.

Wszystko trwało zaledwie kilka chwil.
Gdy wypadliśmy z ogromną prędkością na drogę, dało się słyszeć dwa krótkie piknięcia, po których komputer oznajmił -Wykryto wrogiego mecha.- i natychmiast wyświetlił jego powiększony obraz. Był po mojej prawej, mniej niż półtora kilometra. Nie dało się zobaczyć dużo w tak krótkim czasie, ale zauważyłem, że celował do mnie z jakiejś wielkiej armaty.
-CHOLERA!- Wydarł się Jon

W tym samym momencie wrogi mech wystrzelił z tego działa. W kabinie zawył alarm a prawy panel wyświetlał na czerwono tekst Wykryto wrogi pocisk zaś komputer mówił ALARM ZBLIŻENIOWY!
Nadal byłem jeszcze w powietrzu. Mech wykonał obrót i skierował się tyłem do strzału. I stało się. Duży pocisk przebił się przez prawą broń, maszyny w której się znajdowałem, rozrywając ją na kawałki. Robot rąbnął ciężko o ziemię i przetoczył się dwa razy. Jednak szybko wstał, wbiegł do lasu po drugiej stronie jezdni i schował się za wielkim drzewem. Nieźle mnie przy tym po telepało, ale na szczęście zapiąłem pasy. Rozległ się głos komputera:

-Raport uszkodzeń: Osłona - zniszczona. Pancerz - prawa strona zniszczona, czoło - znaczne uszkodzenia, płyta tylna - zniszczona. Generator kamuflażu - zniszczony, kamuflaż wyłączony. Generator tarczy - zniszczony, tarcza wyłączona. Stabilizatory - stabilizator lewej nogi uszkodzony. Chłodzenie reaktora - średnie uszkodzenia, ograniczenie mocy do pięćdziesięciu procent, dopalacze wyłączone i odłączone z systemu.-

- KURWA.- Wydarł się Jon. - Nie spodziewałem się obstawy na drodze. To znacznie komplikuje całą sprawę.
- Masz jakiś pomysł?- Zapytałem masując się w głowę, po czołowym spotkaniu z przednim panelem.
- Nie mam.- Walnął prosto z mostu, bez żadnych przemyśleń. I w tym momencie cała moja nadzieja poszła się jebać. - Ale jeśli masz mieć jakieś szanse na przeczekanie tych pozostałych czterech minut, to trzeba pozbyć się najpierw myśliwca.-
- JAK CHCESZ TO ZROBIĆ?- Zacząłem się wydzierać. - Ta kupa złomu ledwo chodzi, a ty mówisz mi jeszcze o zniszczeniu myśliwca. Jak ty zamierzasz tego dokonać?-
- Nie wypytuj się tak, bo mózg ci się przegrzeje dzieciaku.- Zganiła mnie Alice. - Daj mu pracować, i nie przeszkadzaj, a jakoś to będzie.
- Na pewno się nam uda.- Dodał jeszcze Jon

Jak mogłem z nimi się spierać? W sumie miała rację. Lepiej się przymknę i dam się im skupić na robocie."Jak ci piloci radzą sobie z takim stresem, siedząc w fotelach tych maszyn?"

- Mam już tego snajpera na ekranie. Jeśli chcesz zniszczyć ten myśliwiec, to lepiej się pospiesz, ponieważ tamten zaczął się przemieszczać i zbliża się do dzieciaka. - Podała instrukcje kontrolerka.
- Zrozumiałem.- Odparł Jon. - Więc trzeba manewrować między drzewami.-
Wybiegł zza drzewa i zaczął biec w głąb lasu. Widać było, że pilotowanie w takim miejscu nie należało do prostych zadań. Co chwila potrącał jakieś mniejsze drzewo, które pod wpływem masy mecha, łamało się jak zapałka i spadało na ziemię.

Nagle znowu rozległ się alarm
- UWAGA! Alarm zbliżeniowy!-

Maszyna wykonała szybki zwrot o 180 stopni i zatrzymała się. Tuż przede mną leciały dwie rakiety. Mech wykonał skok w prawo dzięki czemu zdołał im umknąć. Wylądował twardo na prawej nodze, ale stał dalej. Wycelował z szybkostrzelnego karabinu i oddał krótką serię. Niestety myśliwiec nie miał problemu z uniknięciem ataku. Odleciał kawałek poza zasięg karabinu i wykonał manewr, dzięki któremu znalazł się z lewej strony. Próbował zaatakować podobnie jak ostatnio.

- UWAŻAJ! Będzie atakował od tyłu! - Krzyknąłem do Jon-a
I miałem rację. W jednej chwili znalazł się z tyłu i wystrzelił z działka. "No to koniec" pomyślałem. Zamknąłem oczy i gotowy byłem na śmierć. Nie wiem za dobrze co się działo, ale kabiną strasznie zatrzęsło i usłyszałem wystrzał z czegoś dużego. Gdy otworzyłem oczy, myśląc "Czy to już koniec?" Zobaczyłem OSĘ kręcącą się wokół własnej osi i spadającą na ziemię.

- Mówiłem że się uda.- Powiedział zadowolony z siebie Jon a po jego wypowiedzi rozległ się wybuch. - Jak na coś tak małego, to głośno upadają.- Stwierdził.

Zdałem sobie sprawę z tego, że maszyna w której siedzę leży lewym bokiem na ziemi.

- Raport uszkodzeń: Pancerz - zniszczony. Stabilizatory - przywrócono sprawność stabilizatora lewej nogi. Chłodzenie reaktora - duże uszkodzenia, ciśnienie chłodziwa spada, wydajność chłodzenia spada. Reaktor - nieznaczne uszkodzenia komory reaktora, spadek stabilności reakcji o 8%. Całkowite wyłączenie systemu za ok. 5 minut.-

- Przyznam, iż myślałem że uszkodzenia będą znacznie gorsze.- Odezwał się pilot
- To mogą być jeszcze większe?- Zapytałem zdziwiony.
- Powiem ci, że przy całkowicie zniszczonych, lub przegrzanych reaktorach, rzadko kiedy dochodziło do eksplozji, albo rozszczelnienia komory.- Wyjaśniła Alice.
- Dobra. Lepiej cię stamtąd zabrać, zanim przyjdzie drugi brzydal- Polecił Jon.

Mech zaczął się podnosić, ale coś się stało i gdy wstawał, nagle wyświetlacze wyłączyły się a całość runęła z powrotem na ziemię.

- Co do..- Przerwał w środku Jon
- Raport uszkodzeń: System wspomagania zniszczony, status - wyłączony-
- Co się dzieje?- Zapytałem
- Jak słyszysz padł komputer wspomagania. Wyłączył się. - Odpowiedziała Kontrolerka
- Co to oznacza?-
- Dla nas, że nie możemy sterować już mechem. Dla ciebie. No cóż. Krótko ujmując masz problem.- Wtrącił się pilot.

"Zaraz. CO? Jestem skazany na śmierć? Nie mogą już nic zrobić? A służby ratunkowe? Zaraz, ile pozostało? 3 minuty. Niech to. Wcześniej dopadnie mnie tamten z wielką spluwą, niż oni przybędą tu."

- To co ja mam teraz zrobić?-
- Z tego co widzę,- Odezwała się Alice - Może system wspomagania nie działa, ale przy sterowaniu ręcznym możesz dalej się poruszać, ale komputer nie będzie już kontrolował żadnych aspektów pracy mecha.
- Czyli?- O czym ona do mnie mówiła?
- Czyli teraz, możesz sterować tym tylko ty, ale będzie to jeszcze trudniejsze niż normalnie- Wyjaśniła łopatologicznie, jak kompletnemu głupkowi, którym notabene byłem w tej chwili.
- Nie masz nic do stracenia.- Odezwał się Jon. - Albo dasz radę uciec do czasu przybycia pomocy, albo i tak zginiesz.-

No ta wypowiedź na pewno podbudowała moją całkowicie zniszczoną pewność siebie.

- Jak włączyć sterowanie ręczne?- Zapytałem bez chęci.
- Pod podpórkami na ręce masz otwory.- Zaczął wyjaśniać Jon.- Wsadź tam dwa palce i pociągnij w dół jednocześnie z obu stron i nie ruszaj się przez chwilę.

Faktycznie były tam owe otwory. W ich wnętrzu było coś podobnego do przełączników. Zgodnie z tym co mówił, pociągnąłem je w dół. Wyświetlacze ponownie się włączyły, ale nic nie pokazywały. Chwilę nic się nie działo po czym komputer oznajmił - Przejście na sterowanie ręczne potwierdzone. Restart Systemu.- Fotel podniósł się lekko do góry a siedzisko złożyło i połączyło w prostą linie z oparciem. Byłem zmuszony do stania, nadal będąc przypiętym. Podparcia na ręce rozłożyły się i wydłużyły, zaś na końcach utworzyło się coś, co wyglądało jak rękawice, zrobione z połączonych pierścieni. Wsadziłem do środka ręce, a one natychmiast dopasowały się do moich dłoni i połączyły pasami z przedramionami. W tym czasie z tyłu do nogi przylgnęły kolejne elementy i kolejnymi pasami połączyły się z udami i piszczelami. Moje buty zostały ciasno ściśnięte przez "skarpety" wyglądające podobnie jak te rękawice.

Gdy proces dobiegł końca wyświetlacze ponownie zaczęły wyświetlać informacje podobne do poprzednich. -Restart zakończony. Przejęcie kontroli przez pilota.- Gdy komputer poinformował o włączeniu ręcznego sterowania, poczułem ogromne obciążenie działające na moje nogi. Jakbym stał się o 100 kilo cięższy. Nie pozwalało mi się to poruszać, ale o dziwo ciężar nie wciskał mnie w podłogę kabiny. Nadal stałem. Gdy zastanawiałem się co jest grane, ponownie odezwał się Jon:

- Zapomniałem cię poinformować, że przy wyłączonym systemie wspomagania, na pilota działają siły odzwierciedlające to co dzieje się z maszyną.-

"To dla tego tamten murzyn miał takie muskuły" pomyślałem.

- Ponieważ teraz zamiast rąk masz gniazda na uzbrojenie, TWOJE ręce służą do kontrolowania środka ciężkości korpusu, oraz sterowania bronią. Nogi, to dalej nogi.- Powiedział wyraźnie zadowolony. Tylko z czego?- Spróbuj wstać, a jeśli ci się to uda, zacznij uciekać jak najdalej od aktualnej pozycji. Więcej ci już nie mogę teraz pomóc.-

Po skończonej wypowiedzi, odezwała się kontrolerka:
- Wyłączył radio stanowiska symulacyjnego- Poinformowała
- Zawsze jest taki...Oschły?- Zapytałem
- Najwyraźniej martwi się tym, co się dzieje. Prawie cała baza słucha teraz tego co mówimy i ogląda odczyty na ekranach.-
-Aha. Ok...Moment! CO? Cała baza?- Nagle stałem się taki malutki.
- Nie mamy na to teraz czasu.- Powiedziała znacznie poważniejszym tonem. Wrogi mech zaraz wkroczy do lasu. Gdy to zrobi nie będę mogła go obserwować, więc lepiej zacznij uciekać.-
- Dobra.-

Próbowałem się poruszyć, ale było strasznie ciężko. "To gówno waży chyba ze dwie tony. Zaraz. Co mówił Jon? Ręce służą do kontrolowania środka ciężkości. Tylko jak go kontrolować?" Zacząłem poruszać rękoma i czułem jakby ciężar "przemieszczał" się po moim ciele. "A więc to takie proste?" Byłem zaskoczony prostotą tak zaawansowanej konstrukcji. Zacząłem zastanawiać się jak wstać. Przypomniałem sobie, że na starych nagraniach, roboty z XXI w. przewracały się na plecy i jakoś potem wstawały. Dobra. Przesunąłem ręce na prawą stronę i zacząłem poruszać nogami. Wreszcie był tego jakiś efekt. Mech przekręcił się i teraz leżał na plecach. Wsunąłem nogi pod plecy tak daleko jak mogłem. Przesunąłem ręce maksymalnie przed siebie i gwałtownie wygiąłem się w przód. Robot posłusznie zrobił wszystko to co ja i już po chwili stałem na nogach.

- Udało mi się. Wstałem- Byłem tym naprawdę uradowany.
- Brawo. Teraz zacznij uciekać. Najlepiej na wschód. Są tam pola uprawne.- Podała mi informacje kontrolerka.

Poruszanie się było strasznie trudne. Czułem duży opór, ale dawałem radę. Można to porównać do chodzenia w wodzie, tylko zamiast wody jest budyń. Taki gęsty budyń. Pozostały jeszcze dwie minuty i będę ocalony. "Muszę wytrzymać jeszcze tylko dwie minuty". Ta myśl dodawała mi sił.

Zrobiłem może z 15 kroków i komputer zaczął mówić: - Spadek wydajności reaktora. Poziom energii - 86%. Spadek wydajności pompy hydraulicznej o 15%. Spadek ciśnienia płynu hydraulicznego.- Poruszanie stało się jeszcze trudniejsze. Teraz nie był to budyń, tylko płynięcie pod prąd rwącym potokiem. Nie poddawałem się jednak

Pozostała jeszcze minuta

W końcu wydostałem się z lasu. Poza tym, że było ciężko się poruszać, to manewrowanie między drzewami nie było trudne. Zwaliłem tylko dwa wpadając na nie, nim zdałem sobie sprawę, że trzeba korygować środek ciężkości podczas chodzenia, czyli przemieszczać go z lewej na prawą i odwrotnie. Potem było już łatwo.
Zacząłem iść już wolniejszym tempem w stronę środka polany.

Pozostało jeszcze 30 sekund, ale czułem że coś jest nie tak jak powinno.
- Uwaga! Pierwszy stopień przegrzania reaktora.-

Zastanawiałem się czy wszystko jest w porządku. Zacząłem wywoływać Alice.
- Hej Alice. Myślę że coś jest nie tak.-
Odpowiedział mi tylko szum.
- Słyszysz mnie? HALO!-
Ale dalej był tylko szum.

Pozostało jeszcze 20 sekund.
- Uwaga! Drugi stopień przegrzania reaktora.-
Dały się słyszeć dwa krótkie piknięcia a po nich alarm - UWAGA! Alarm zbliżeniowy!- Usłyszałem strzał a po nim ból w prawej nodze. Zostałem ponownie przytłoczony przez ciężar maszyny. Nie mogłem ustać i upadłem. - Uszkodzenie prawego stawu kolanowego- Nagle obok mnie pojawił się wrogi mech. Był większy od tego, w którym siedziałem. Stanął na punkcie łączenia nóg z korpusem i zaczął naciskać, stopniowo zwiększając siłę. Szyba kokpitu pękła i zasypały mnie odłamki, rozcinając przy tym czoło.

Pozostało 10 sekund
- Uwaga! Trzeci stopień przegrzania reaktora. Awaryjne uwolnienie chłodziwa.- Z mecha buchnęła zimna chmura, która ochłodziła reaktor i osadziła się na korpusie mojej maszyny, sprawiając że stała się całkiem śliska.
- Odzyskano sprawność pompy hydraulicznej.- Poczułem że jest znacznie łatwiej się poruszać. Wykonałem więc szybki obrót i wymknąłem się z miażdżącego uścisku. Wrogi mech zachwiał się i upadł. Zanim pilot zdążył się zorientować co się dzieje, ja celowałem już w jego korpus z dużego działa. Zamknąłem oczy. Nastąpił wystrzał.

- Uwaga! Uszkodzenie komory reaktora. Natychmiastowe zatrzymanie reakcji.- Po tej informacji mech całkowicie się wyłączył. No prawie. Pozostał tylko prawy panel i radio.

Odpiąłem pasy i wyczołgałem się z kabiny leżącego mecha. Gdy wyszedłem, zobaczyłem wielką dziurę w środku tego co zostało po wrogiej maszynie. "Przy takiej odległości, nawet najgrubszy pancerz zostałby zniszczony" pomyślałem.

Nagle z radia dobiegł męski głos:
- Tu trzecia i czwarta grupa ratunkowa. Właśnie dotarliśmy do punktu spotkania.- Orzekł głosem pełnym napięcia.- Widzimy szczątki dwóch mechów. Na jednym z nich stoi człowiek.-
- To chyba ten dzieciak.- Odparł ktoś inny
- TAK. TO ON.- Odparł pierwszy głos, pełen ulgi i radości.- Baza, znaleźliśmy go.-
- Wszystko z nim w porządku?- Zapytał gruby męski głos.
- Tak. Czuje się tak dobrze że macha do nas.-
- Możecie tam wylądować?- Zapytała jakaś kobieta
- Tak. Zrzucimy tylko ładunek i przystępujemy do akcji.-
- Zrozumiałam.-

Jeśli znacie radość dziecka, otrzymującego wymarzony prezent, to cieszyłem się jak 100 takich dzieci razem wziętych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz